image
 
image
 
Najprostszym sposobem oszustwa wyborczego to oszustwo na frekwencji, czyli zbicie frekwencji przeciwnika, i utrzymanie swojej. - Innymi słowy, wyrzucenie do kosza głosów na przykład na PiS, i pozostawienie w urnach np.na PO, lub inną partię.
 
Po Wyborach Prezydenta 2010, na wysypiskach śmieci odnajdywano karty do głosowania z głosami oddanymi na Jarosława Kaczyńskiego. Skąd się tam wzięły, skoro te z PKW poddane zostały oficjalnemu przemiałowi?  -  Moim zdaniem z nieudokumentowanej nadwyżki, czyli te głosy, które po prostu zostały usunięte z oficjalnych protokołów Okręgowych Komisji Wyborczych.
 
Jeśli tak jest, to żadne RKW, ani odrębne liczenie nie pomoże. /  Ale jest inny sposób "zaskoczenia przeciwnika". -  PKW podało frekwencje w wyborach o godz. 12:00 i później. Musiały ją otrzymać drogą elektroniczną bezpośrednio z lokali wyborczych.
 
Należy zarządać od PKW szczegółowych wydruków tych raportów z każdej godziny podanej przez PKW, i porównać z frekwencją w lokalach, w których wiadomo, że wybory nie zostały sfałszowane itp.
 
Matematyka nie kłamie. - Frekwencja musi się zgadzać z ilością oddanych głosów, i protokołami Okręgowych Komisji Wyborczych, które już wcześniej mogły zostać sfałszowane, tak jak to robiono za czasów komuny. - A jak robiono cytuje niżej.


image
 


Powołuję na świadka podpułkownika Bezpieki, Józefa Światłę /  Izaaka Fleischfarba  /, zastępcę dyrektora Departamentu Dziesiątego, w ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego, który uciekł na Zachód w grudniu 1953 roku.
 
Józef Światło jako wicedyrektor Departamentu X Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego był odpowiedzialny za inwigilację elit partyjnych i wiedział wszystko o kulisach funkcjonowania systemu komunistycznego w Polsce. Kiedy 28 września 1954 r. Światło wystąpił na konferencji prasowej w Waszyngtonie, kierownictwo PZPR wpadło w popłoch. Jan Ptasiński, ówczesny wiceminister MBP, pisał we wspomnieniach: Zadzwonił telefon. Po twarzy [wiceministra] Romkowskiego można było się zorientować, że otrzymał hiobową wieść. (...) Oznajmił: Dzwonił Minc, przed mikrofonami Radia Wolna Europa występuje Światło. Zagadka sama się rozwiązała
 
Józef Światło jako wicedyrektor Departamentu X Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego był odpowiedzialny za inwigilację elit partyjnych i wiedział wszystko o kulisach funkcjonowania systemu komunistycznego w Polsce. Kiedy 28 września 1954 r. Światło wystąpił na konferencji prasowej w... (Fot. ARCHIWUM)
 
Gazeta.pl / 29.11.2013   Fatalna wiadomość dotarła do Warszawy wieczorem 6 grudnia 1953 r. Prawdopodobnie jeszcze przed północą treść szyfrowanej depeszy z polskiej ambasady znali nie tylko szef bezpieczeństwa Stanisław Radkiewicz, ale też przywódca Polski Ludowej Bolesław Bierut: poprzedniego dnia w Berlinie Zachodnim zaginął Józef Światło, podpułkownik Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego. /  Z Polski natychmiast przybyli do Berlina wysłannicy, którzy w porozumieniu z niemieckimi i sowieckimi służbami specjalnymi mieli zorganizować poszukiwanie zaginionego. Przeprowadzono wizję lokalną, uruchomiono agentów w zachodnioniemieckiej policji. Na próżno. /  Ostatecznie sprawę zaginięcia uznano za niewyjaśnioną i odłożono ad acta.
 
28 września 1954 r. Na konferencji prasowej w Waszyngtonie prokurator generalny USA ogłosił, że Ameryka udzieliła azylu wysokiej rangi funkcjonariuszowi władz komunistycznych w Polsce, podpułkownikowi Józefowi Światle. Następnie on sam wystąpił przed dziennikarzami, mówiąc: "Miałem dostęp do najtajniejszych dokumentów Biura Politycznego. Na ich podstawie przekonałem się, kto rządzi Polską, w czyim imieniu i czyim kosztem". 
 
Mówi Józef Światło" / Oto jego historia: "Za kulisami bezpieki i partii: Józef Światło ujawnia tajniki partii, reżymu i aparatu bezpieczeństwa"
 
"..nikt nie miał najmniejszych wątpliwości, że wyborów w Polsce, komuniści nie mogą wygrać bez oszustwa"    

Co "zeznaje" w tej sprawie "świadek" Józef Światło? "Józef Światło, który był członkiem specjalnej komisji wyborczej twierdzi: "Bezpieka prowadzi bardzo skrupulatnie obserwację tego, co myśli i jak się zachowuje społeczeństwo. Dlatego wiedzieliśmy doskonale, że ogromna większość społeczeństwa nienawidzi partii i ludzi którzy zagarnęli władzę w swoje ręce.

Wiem, jak się fałszowało wyniki wyborów w 1947 i 1952. i dlatego, z całą stanowczością stwierdzam, że zarówno te wybory sejmowe, jak i wszystkie inne wybory w Polsce, zostały sfałszowane przez partię i rząd.
 
"W 1947 roku - powiada Światło - partia kładła nacisk na dobór członków komisji wyborczych. .. Do obowiązków ich należało obliczyć, ile z urny miało w ogóle wyjść głosów, ile w tym ważnych, ile nieważnych i ile głosów miało paść na daną listę tak, żeby wybory wypadły po myśli partii.
 
Ten system fałszowania wyborów miał dla partii poważne ujemne strony. Bo za dużo ludzi wiedziało, co i jak się robi, za duo ludzi znało przesłane instrukcje i wiedziało, kto je wydaje. I dlatego w r. 1952, przeniesiono fałszowanie wyborów na najwyższy szczebel i ograniczono listę wtajemniczonych do minimum.
 
Przed wyborami w 1952 r. biuro polityczne powołało specjalną komisję centralną do fałszowania wyborów. Nie była to nazwa oficjalna, ale takie właśnie miała zadanie. W skład jej weszli najbardziej zaufani ludzie ministerstwa bezpieczeństwa. / Do komisji  przydzielono nam agentkę sowiecką, specjalistkę w preparowaniu i podrabianiu dokumentów, Rosjankę Konopko. Zadaniem jej było nauczyć nas wywabiania treści w dokumentach, wpisywania innej, naśladowania cudzego charakteru pisma. Jednym słowem, miała ona przygotować nas do technicznego sfałszowania wyborów. Komisja zabrała się żywo do pracy.
 
Przed wyborami wszystkie protokoły okręgowych komisji wyborczych z pieczęciami i podpisami były gotowe. Trzeba było tylko wpisać cyfry. W nocy po dniu wyborów cała nasza komisja była oczywiście w pogotowiu. Zjawił się wtedy niespodziewanie minister Romkowski i powiedział nam, że wybory idą wspaniale i po myśli rządu, i że wobec tego, zdaniem Bieruta, sfałszowanie protokołów stało się niepotrzebne.
 
Zaproponowałem wobec tego, aby je zniszczyć. Ale Romkowski oświadczył, że z polecenia Bieruta ma je zabrać ze sobą - i wyszedł. Spojrzeliśmy tylko po sobie. Zrozumieliśmy, że skoro sfałszowane protokoły były już gotowe, to najwidoczniej, Bierut wolał wpisać cyfry w biurze politycznym, aniżeli u nas. Z ogłoszonych wyników wyborów okazało się, że nasze przypuszeczenia były słuszne. Wybory wypadły w 100% po myśli partii. / ... / Wybory do Rad Narodowych przeszły gładko i sprawnie, bo w tej chwili już Departament X nabrał większej wprawy i udoskonalił swoją pracę na tym stanowisku.
Partia musi zagwarantować sobie właściwego kandydata i chce, aby on był jednogłośnie wybrany przez społeczeństwo. Więc nim się kogoś mianuje, czy, jak to się nazywa wybierze na członka władz partyjnych, na delegata na zjazd, posła do sejmu, czy radnego do rady narodowej - Departament X musi się wypowiedzieć uprzednio, w sprawie każdego kandydata. Dotyczy to wszystkich z wyjątkiem członków biura politycznego." 
 
Kiedy w 1944 r. komuniści przystąpili do budowy nowego systemu, Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego (MBP) musiało znaleźć się pod pełną kontrolą zaufanych komunistów. Zdecydowana większość pochodziła z KPP, toteż w kierownictwie bezpieki znalazło się wielu Żydów. Dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego profesor Paweł Śpiewak pisze, że odgrywali oni rolę janczarów. Byli izolowani od reszty społeczeństwa, znienawidzeni, do tego obcy etnicznie, skazani zawodowo i życiowo na aparat, w którym pracowali.

Wielu z nich urosło do symboli stalinowskiego systemu represji i zbrodni.
Należą do nich Mieczysław Mietkowski (Mojżesz Bobrowicki), Salomon Morel, Roman Romkowski (Natan Grynszpan-Kikiel) czy Józef Różański (Goldberg) – psychopatyczny oprawca, funkcjonariusz NKWD jeszcze w czasach sowieckiej okupacji. Mózgiem wielu operacji bezpieki i osobą niezwykle wpływową była dyrektor Departamentu V MBP Julia Brystiger.

Jednym z najbrutalniejszych morderców, którzy w latach 50. pacyfikowali białostockich chłopów, był    płk Józef Czaplicki    (Izydor Kurc),   który ze względu na prześladowania żołnierzy Armii Krajowej został w bezpiece ochrzczony wielce znaczącym przezwiskiem Akower.
Warto zapamiętać i sprawdzić to nazwisko, bo tak nazywa się obecny szef Krajowego Biura Wyborczego (KBW)   i   Sekretarz PKW, Kazimierz Wojciech Czaplicki.
Czy  Kazimierz Józef Czaplicki z PKW jest spokrewniony z Józefem  Czaplickim, znanym też jako  Izydor Kurc, który figuruje w aktach  IPN pod tym linkiem. 

Link  >>  http://katalog.bip.ipn.gov.pl/showDetails.do?idx=CZ&katalogId=2&subpageKatalogId=2&pageNo=1&nameId=10827&osobaId=36028
 
Warto by to wiedzieć, bo byłoby to "epokowe odkrycie", potwierdzające, że od 1945 roku Polską rządzi jedna i ta sama mafia przywieziona do Polski na Radzieckich czołgach.
Ruchem komunistycznym zajmował się Departament X MBP kierowany przez Anatola Fejgina. Jego zastępcą był późniejszy słynny uciekinier na Zachód płk Józef Światło (przed wojną szewc i działacz komunistyczny Izaak Fleischfarb)." - Notabene cytowany wcześniej autor rewelacji o fałszowaniu wyborów w Polsce, w czasach PRL  

ŹRÓDŁO: http://www.fronda.pl/blogi/prawda-o-nobliscie/jozef-czaplicki-izydor-kurc,36904.html 
 
Tutaj warto by zadać publiczne pytanie: Czy były sekretarz PKW, i szaf Krajowego Biura Wyborczego, Pan Kazimierz Czaplicki, oraz któryś z pracowników Krajowego Biura Wyborczego, które obsługuje Państwową Komisję Wyborczą to "RESORTOWE DZIECI".

W przypadku Pana Czaplickiego powinniśmy wiedzieć, czy Józef Czaplicki, urodzony jako Izydor Kurc w Wiedniu w 1911 roku, to bezpośredni krewny byłego Sekretarza PKW, i szefa Krajowego Biura wyborczego? 

To ważne pytanie biorąc pod uwagę fakt, że geneza powstania Krajowego Biura Wyborczego  sięga 1989 roku, i Kancelarii Prezydenta, gen Wojciecha Jaruzelskiego?
 
image
image
o

 
... od 09:45 / Redaktor:I jeszcze jedna kwestia. Głosowano od siódmej do dwudziestej pierwszej, a wyniki warszawskiego referendum poznaliśmy 14 godzin później. ... Głosowało trzysta kilkadziesiąt tysięcy osób, ktoś nawet podał przykład, w ostatnich wyborach do Bundestagu wyniki podano po siedmiu godzinach, a głosowało czterdzieści cztery miliony osób.

"Szef szefów" delegatur KBW: Na to się składa na pewno wiele czynników. Po pierwsze, trzeba zwrócić uwagę, że u nas nadal Obwodowa Komisja Wyborcza, czy referendalna w tym wypadku, musi sporządzić protokół papierowy, czyli dokument w który jest podpisany i opieczętowany pieczęcią.   >> Tak jak mówił Józef Światło 60 lat temu?
 
Ten protokuł musi być przekazany do Miejskiej Komisji do Spraw Referendum, która z kolei sprawdza prawidowość ustalenia wyniku ... i arytmetyczną, i jeżeli jakikolwiek błąd występuje w protokole, Komisja Obwodowa musi się ponownie zebrać, ponownie wszystko sprawdzić, przeliczyć, podpisać, i ta droga papierowa musi by dotrzymana.
 
Oczywiście stosujemy tutaj pomoc elektroniczną informatyczną, ale to jest tylko pomoc.
Ona pozwala sprawdzić, czy dane elektroniczne przekazane do Miejskiej Komisji Wyborczej, czy referendalnej, zgadzają się z tym dokumentem papierowym, i to jest ten główny powód, że nasze wybory, ... czas oczekiwania na wynik wyborów zawsze uzależniony (jest) od jednej Komisji, która np. musi poprawić protokół.
 
Tak tłumaczył Kazimierz Wojciech Czaplicki po referendum w Warszawie w sprawie Gronkiewicz-Waltz.
 


Były szef Krajowego Biura Wyborczego o głosowaniu korespondencyjnym: Minister Kazimierz Czaplicki zaznaczył, że wszystko musi być szczegółowo dopracowane. „Wiele z tych zmian było już proponowanych wcześniej powiedział na przykład w 2004 roku, ale były niedopracowane. Ustawodawca musi od początku do końca uregulować wszystkie instytucje prawa wyborczego, aby wszystkie one spełniały wymogi konstytucyjne.  / W 2:19 nagrania wyżej minister Czaplicki powiedział: "GŁSOWANIE KORESPONDENCYJNE NIESIE ZE SOBĄ NIEBEZPIECZEŃSTWO".
 
 
 
W TYCH WYBORACH MUSIMY ZNAĆ FREKWENCJĘ Z LOKALI WYBORCZYCH, KTÓRE NALEŻY SKONFRONTOWAĆ Z WYDRUKAMI KOMPUTEROWYMI PKW Z GODZINY 12:00, i INNYCH OGŁOSZONYCH PRZEZ PKW PRZED ZAMKNIĘCIEM LOKALI WYBORCZYCH.