środa, 12 sierpnia 2015

Służby przygotowują grunt pod "podpalenie Reichstagu" i zamach wariata na polski Sejm?



Sejmowa komisja ds. służb specjalnych nie ma informacji o Polaku związanym z Państwem Islamskim. Wziątek: "Przypadek samobójczego ataku nie jest mi znany" / Do tej pory nie było mowy o przypadku Polaka, który miał związać się z Państwem Islamskim i dokonać samobójczego ataku w Iraku - powiedział w środę PAP przewodniczący sejmowej komisji ds. służb specjalnych Stanisław Wziątek (SLD). >>>http://wpolityce.pl/polityka/262081-sejmowa-komisja-ds-sluzb-specjalnych-nie-ma-informacji-o-polaku-zwiazanym-z-panstwem-islamskim-wziatek-przypadek-samobojczego-ataku-nie-jest-mi-znany

 


A czy Sejmowa komisja ds. służb specjalnych ma informacje, albo po prostu pamięta książkę (nie tego) Jarosława Kaczyńskiego "Zabijajcie polityków"?

Wchodzimy w okres wyborów, które obecna władza ma podobno przegrać. - Jakiś "wyczyn" na miarę "podpalenia Reichstagu" byłby wprost wymarzonym "przypadkiem" jak najbardziej na rękę przegrywającej administracji (tak jest ich prawdziwa nomenklatura). - Może warto przypomnieć fragment książki puszczonej w obieg, w bardzo podobnym, gorącym okresie. - Być może wtedy Sejmowa Komisja ds. służb specjalnych, zamiast Polakiem z Państwa Islamskiego, ... po prostu zajmie się służbami, bo "zwiastun zamachowca Polaka" bardzo przypomina początek "ogranego" już scenariusza książki "Zabijajcie polityków".

Warto tu też, a może przede wszystkim, pamiętać prowokowane "wojny futbolowe", których skutek okazał się dla PO bardzo krótkoterminowy.
 

 
"Prolog" do książki "Zabijajcie polityków" Jarosława Kaczyńskiego z Wrocławia

Drodzy Czytelnicy!

Nazywam się Maciej Dąbrowa i to ja dokonałem dzisiejszego zamachu na NIEGO. Zrobiłem to, co zrobiłem, gdyż po dogłębnej analizie logicznej uznałem, że jest to jedyny sposób na jakąkolwiek zmianę sytuacji.
 
Poza tym mam 75 lat i co ONI mogą mi tak naprawdę zrobić? Pozwólcie, że posłużę się cytatem: „Oni mogą panu majstrowi skoczyć!”.
 
/ str.9 /Ale ja postanowiłem spróbować być wilkiem. I zmienić nieco reguły gry. Przeprowadziłem ten zamach (mam nadzieję, że skuteczny, kiedy Państwo to czytają, już to Państwo wiedzą), aby przestali być tak bezkarni.
 
/ str 10 / Za to całe zło wyrządzone nam musimy choć spróbować im się jakoś odwdzięczyć. Siedzenie bezczynnie nic nie da. Mało tego! Idea, którą przedstawiam poniżej, jeśli się przyjmie, może zmienić sposób prowadzenia polityki w naszym kraju na zawsze.
 
Jaka to idea?
 
Niniejszym powołuję do życia Ruch ZBUNTOWANE JEDNOSTKI.****
 
Będzie to organizacja jedyna w swoim rodzaju, bo bez organizacji.
 
Każdy w jej ramach jest sam i każdy ewentualne działania podejmuje sam.
 
Idea jest tylkow głowach Zbuntowanych Jednostek. Nic na papierze. Nikt nikogo nie zna.
 
To jedyna organizacja, której oni mogą się bać, bo nie będą w stanie w żaden sposób jej zinfiltrować ani też próbować jakkolwiek jej przeciwdziałać.
 
Nie da się jeszcze odczytywać myśli, a musieliby kontrolować myśli wszystkich.
 
Kto może być członkiem naszego Ruchu? Każdy.
 
Ale tak naprawdę liczę na straceńców podobnych do mnie. Ludzi, którzy nie mają wiele do stracenia, a zależy im na losie ich wnuków.
 
Gdyby znalazł się chociaż jeden, powtarzam JEDEN skuteczny naśladowca,
 
to jest szansa na zmiany.
 
ONI mogą zacząć się bać. Bo jeśli znalazł się jeden, może się znaleźć kolejny. I nie ma znaczenia, czy zamach będzie skuteczny. Kolejny może być skuteczny.
 
/ str 18 / A teraz wzywam wszystkie ZBUNTOWANE JEDNOSTKI, wszystkich, którzy podpisują się pod tymi postulatami i nie boją się konsekwencji (sanatorium), do kontynuowania mojego dzieła.
 
Organizujcie we własnym zakresie, indywidualnie, nie konsultując się z nikim, zamachy na tych, którzy, Waszym zdaniem, najwięcej szkodzą społeczeństwu.
 
Na posłów, senatorów, ministrów, wojewodów, burmistrzów i wszelkiej maści innych złodziei. Oni muszą się zacząć bać! Może przestaną kraść.
 
Może przestaną traktować nas jak bydło? Ale musi się znaleźć kilka wilków.
 
Poniżej garść rad dla Was:
 
Jak zorganizować jednoosobowo zamach na wybranego polityka?
 
Bardzo prosto. Można rzucić koktajlem Mołotowa w przejeżdżającą limuzynę rządową. Pasażerowie pewnie przeżyją, ale nie na 100%. A pamiętajcie, że nie chodzi o to, żeby ICH na pewno zabijać. Oni mają się bać tego, że mogą zginąć. Takim koktajlem można też rzucić w trybunę, na której przemawiają (najlepszy jest okres kampanii wyborczej, wtedy starają się być trochę bliżej nas). Można też próbować wrzucić to przez okno ICH gabinetu.
 
Można też w internecie poszukać przepisu, jak skonstruować z rury kanalizacyjnej i produktów legalnie dostępnych w sklepach domową bombę. Tylko rzucając lub podkładając takową, baczcie, by nic nie stało się osobom postronnym.
 
Można też, ale to już naprawdę dla desperatów, chociaż ja znam jednego śmiertelnie chorego starszego człowieka, który zapewne tego spróbuje, można dowiedzieć się, kiedy i jak dany polityk będzie się przemieszczał samochodem i jadąc z naprzeciwka, staranować go (tirem pewnie większa skuteczność). A jakie pole do popisu tworzy się dla kierowców wożących polityków. Zawsze im może drgnąć ręka i auto wpada w poślizg. ;-)
 

Można, jak przed laty jeden facet w Łodzi, kupić na bazarze pistolet i udać się do biura poselskiego. Tamten facet z Łodzi, niestety, nie zrobił tego dla idei, dla poprawy naszego losu, czy też dlatego że większość z Nich to po prostu bezkarni złodzieje, tylko z jakichś osobistych antypatii, ale metoda jest. Można też z takim pistoletem pójść do mieszkania prywatnego albo siedzieć na ławeczce w miejscu, gdzie dany osobnik uprawia jogging.

 

Można mnóstwo innych rzeczy, liczę na Waszą inwencję. To da się zrobić. Politycy w Europie byli już obrzucani jajkami, pomidorami, a jeden nawet dostał metalową statuetką. Może komuś z Państwa uda się kupić nielegalnie granat? Takie rzeczy można wnieść schowane w kwiatach, w pluszakach, a muzułmańskie terrorystki nawet w zawiniątkach imitujących niemowlę. Także dadzą Państwo radę.

 

Pamiętajcie – Oni muszą się zacząć bać!
 
Pamiętajcie –   wystarczy JEDEN naśladowca. ( Jedna zbuntowana jednostka? )
 
**** W tekście widzimy nawoływanie do zabójstw i "Ruchu ZBUNTOWANE JEDNOSTKI"
 
Zwróćmy uwagę na specyficzny zapis "Ruch ZBUNTOWANE JEDNOSTKI" <<<<<< Tu nie chodzi o zbuntowane jednostki wojskowe, tylko o pojedyńcze , podatne na manipulacje sosjologiczene osoby (jednostki jako osoby). Jeśli przypomnimy sobie słowa ministra MSW Bartłomieja Sienkiewicza, to można odnieść wrażenie, że takie sprawy jak sprawa Brunona K. , akcja bilbordowa promująca książkę i same słowa ministra mają, lub mogą mieć związek przyczynowo skutkowy. Do prowokowanych "wojnach futbolowych" warto też wspomnieć.
 
 
"..  rozpęta.. się piekło. Dosłownie i w przenośni. Dosłownie, bo trybuna, na której, na wiecu wyborczym, obecni byli premier i kilku ministrów, stanęła  w płomieniach. Wyglądało to naprawdę spektakularnie. Zdjęcia te obiegły natychmiast cały świat i stały  się topową migawką w serwisach informacyjnych. Tak naprawdę nikomu nic poważnego się nie stało. Ot, lekkie poparzenia, stłuczenia i otarcia przy ewakuacji. Ale wyglądało to groźnie. Wszyscy powtarzali, jak to nie mieści im się głowie, że coś takiego mogło się zdarzyć w centrum Europy, że trzeba zapobiegać, eliminować, zwiększyć środki… - FRAGMENT KSIĄŻKI / CIĄG DALSZY  "POD KACZYŃSKIM"
 

"PRZEMÓWIENIE PREMIER KOPATRZ PO ATAKU BOMBOWYM BRUNONA K."

"Rada Ministrów i Sejm zamknęły się w budynkach rządowych na nadzwyczajnych posiedzeniach i obradowały całą noc. Budynki były otoczone uzbrojonymi po zęby kordonami wojska i policji. Niektórzy komentatorzy wyśmiali to, twierdząc, że mamy bardzo słabe państwo, skoro aż tak bardzo boimy się jednego profesora z butelką z benzyną. Niektórzy blogerzy wskazywali, że Brunon K.  miał rację i że to po prostu są zwykli tchórze. Do żadnego polityka, choćby szeregowego, nie można się było wtedy dostać, by przeprowadzić wywiad, stąd dziennikarze skazani byli na kilka lakonicznych i banalnych wypowiedzi zamieszczonych na Twitterze.
Obrady trwały do białego rana. Podobno rozważano wprowadzenie stanu wyjątkowego (co, nawiasem mówiąc, zapewne dodatkowo mogłoby potwierdzać tezę o tchórzostwie).
A kolejnego dnia rano, na warszawskiej Pradze, pojawił się pierwszy znak ZJ namalowany sprayem na murze.
A o godzinie 9.00 premier wygłosił orędzie do narodu, emitowane na żywo przez wszystkie stacje radiowe i telewizyjne w Polsce.
Oświadczenie i konferencja prasowa Premiera.
– Szanowni Państwo! Obywatele! Rodacy!
– Chciałbym dzisiaj, że tak powiem, na gorąco, odnieść się do wczorajszych tragicznych wydarzeń. Otóż chcę powiedzieć, że rząd, rząd i parlament nie dadzą się zastraszyć. Nikt nie będzie nam dyktował za pomocą butelek z benzyną, jaką politykę mamy prowadzić.
Chciałbym też, abyśmy wszyscy spojrzeli na to wszystko pod właściwym kątem. Był to czyn szaleńca, człowieka sfrustrowanego, zapewne też nieszczęśliwego, ale jakże niesprawiedliwego w swych ocenach. Żyjemy w demokracji, najlepszym z możliwych ustrojów. Władzę sprawują reprezentanci narodu wybrani w powszechnych i jawnych wyborach. Jesteśmy tu, by pracować dla Was, by Wam służyć.
I jeśli robimy to nieudolnie, jeśli kierujemy krajem nie w tym kierunku, w którym uważacie, że powinniśmy, to możecie nas zmienić. Możecie w kolejnych wyborach kompletnie zmienić skład parlamentu i rządu. I chcę zaznaczyć, że to jest jedyna skuteczna, legalna i dopuszczalna metoda, dzięki której obywatele wpływają na kształt polityki, na kształt sceny politycznej w swoim kraju. Tak działa demokracja. Takie są demokratyczne zasady. A szaleńcom, frustratom i, co tu dużo mówić, kryminalistom pokroju Brunona K. mówimy zdecydowane „nie!”.
Powtarzam jeszcze raz. Nie damy się zastraszyć. Od jutra cała administracja i struktury państwa przystępują do normalnej pracy. Zamachowiec został ujęty i osadzony. W dalszej kolejności zostanie osądzony, a niezawisły sąd wyda wyrok. I uważam, że to zamyka sprawę. Dodam jedynie, że mam nadzieję, że nikt, kto czytał list, nie da się nabrać na te brednie o Zbuntowanych Jednostkach. Bo gdyby stało się inaczej, nasza reakcja będzie stanowcza i twarda, może nawet bolesna.
Pytanie od dziennikarza
– Jeśli Pan mówi, że rząd nie da się zastraszyć, to czym tłumaczyć nadzwyczajne środki ostrożności. Kordony wojska i policji. Dzisiejsze szczegółowe rewizje wszystkich dziennikarzy, prześwietlanie kamer i tak dalej.
– To standardowe procedury, proszę Pana, przy tego typu zdarzeniach. Jak powiedziałem, od jutra przystępujemy do normalnej pracy i nie planujemy stosowania żadnych dodatkowych środków ostrożności.
Pytanie od dziennikarza
– Skoro uważa Pan, że to odosobniony czyn frustrata, jak wytłumaczy Pan litery ZJ, które dziś rano pojawiły się na jednym z budynków warszawskiej Pragi
– Nic o tym nie wiem.
Pytanie od dziennikarza
– Czy Pana zapowiedź twardej i bolesnej reakcji to straszenie ewentualnych naśladowców możliwością stosowania przemocy wobec nich?
– Proszę Pana, wszystkie organa państwa działają i będą działać w ramach obowiązujących przepisów i procedur. Dotyczy to oczywiście również, a może nawet w szczególności, policji, która takimi ewentualnymi incydentami będzie się zajmować. I oczywiście ufam, że zajmować skutecznie.
Pytanie od dziennikarza
– Czy przez to, że państwo działa skutecznie, rozumie Pan czternastoletnie śledztwo w sprawie zabójstwa generała Marka Papały, niewyjaśnienie do dziś zabójstwa ministra Dębskiego i inne nierozwiązane sprawy, na które powołuje się zamachowiec?
– Ekm. To wszystko, co miałem do powiedzenia. Dziękuję państwu.
***
 Przez kilka kolejnych tygodni każde główne wydanie serwisów informacyjnych w Polsce zaczynało się sprawozdaniem z postępów w śledztwie w sprawie Brunona K. I faktycznie, wydawało się, że działał sam.
Przesłuchiwano wszystkich, z którymi miał cokolwiek wspólnego. Rozpoczęto oczywiście od najbliższej rodziny. Później wzywano kolejno dalszych krewnych, sąsiadów, kolegów z kółka szachowego ...
Wszyscy powtarzali to samo. Miły pan profesor. Wdowiec. Emerytowany ...  Spędzający dużo czasu z wnukami. Nieźle grający w szachy. Mający zdecydowane poglądy polityczne zbieżne mniej więcej" (*) ... z polityczną linią prezentowaną przez Prawo i Sprawiedliwość.
Fragment książki Jarosława Kaczyńskiego z Wrocławia : "Zabijajcie polityków" ... (*) koniec cytatu ... dalsza część stanowi dopisek autora notki. / Słowa tekstu profesor / Brunon K. nieorginalne
Oryginał tekstu:
 
 
O
 
 

 
 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz