Premier [był] przekonany, że to ja z bratem zastawiliśmy na niego płapkę. Wykrzykiwał mi nawet kiedyś "Coś się między nami skończyło!" . Trudno żeby się coś skończyło, skoro niczego nie było. Faktem jest, że przeżywał tą aferę [hazardową] jako osobisty tatak na siebie.

No i było jeszcze spotkanie, podczas którego pan premier Tusk zaproponował mi, żebyśmy obaj wycofali się z kandydowania w wyborach prezydenckich. -
Propozycja była bardzo kusząca: on pozostałby premierem, a ja – byłym prezydentem .”    -   Źródło:  Donald Tusk oczami Lecha Kaczyńskiego
 
 
Sikorski rezygnuje z funkcji marszałka: "Zamierzam nadal pracować na sukces PO"
Kończ Waść, ... wstydu oszczędź!

  
"Stonoga Ośmiorniczka", ... początek taśmy, który obalił prezydenta?

Niezalezna.pl: Niestety, żarty po Smoleńsku, to domena nie tylko Donalda Tuska. Przypomnę choćby wypowiedź Jacka Sasina z jesieni 2011 r. dla "Naszego Dziennika":
 
Sami słyszeliśmy z Maciejem Łopińskim od personelu obsługującego gości w jednej z placówek prezydenckich w Warszawie, jak niedługo po katastrofie świetnie bawili się na zakrapianym alkoholem spotkaniu Bronisław Komorowski i Radosław Sikorski.

Według relacji byli wówczas w doskonałych nastrojach i w pewnym momencie Komorowski miał podobno powiedzieć do Sikorskiego:

"Lecha nie ma, ale został nam jeszcze ten drugi". Na co Sikorski: "Nie martw się, Bronek, mamy jeszcze jedną tutkę".

- Jak nam mówiono, takie słowa tam wtedy padały.

Prezydent złożył sprawę do sądu i sędzia Ewa Dietkow nakazała Jackowi Sasinowi przeprosić Komorowskiego. Zarzucono Bronisławowi Komorowskiemu dwulicowość i cynizm.

Jaki to prezydent, który publicznie prezentuje postawę poważną i współczującą, a prywatnie upija się i żartuje? - mówiła sędzia.

Świetne pytanie. Jaki to prezydent który żartuje sobie czekając na trumny ofiar katastrofy smoleńskiej?  -  A przecież taką sytuację zarejestrowały kamery.